czwartek, 25 listopada 2010

Weekend i wybory

W sobotę i niedzielę miałem w planie bieganie outdoor-owe, czyli Malta. W sobotę 12 km w tempie 6:30/km, w niedzielę 20 km w tempie 6:00/km. Założone tętno w sobotę miało wynosić około 65% maksymalnego, czyli w moim przypadku ok. 120 bpm. Niestety średnie dla całego treningu wyszło ok. 134 bpm (co daje ok. 72-73% HRMax). Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu będzie lepiej.

W niedzielę wyszło równo dwie godziny biegania, ale ze średnim tętnem 141 bpm (zakładane miało się mieścić w zakresie 130-139 bpm). Teoretycznie lepiej niż w sobotę, ale czułem się bardziej zmęczony (być może fakt, że objętościowo, to było 2x więcej kilometrów). I niestety nie wiem, na ile moje dane z Garmina są adekwatne, bo w połowie dystansu przez przypadek zatrzymałem stoper. Zorientowałem się dopiero po blisko 4 km (bardziej skupiałem się na śledzeniu tętna).

Wieczorem, razem z żoną, spełniliśmy obywatelski obowiązek ;-). Oczywiście chodzi o wybory samorządowe. Zagłosowałem na ludzi, którym naprawdę zależy na tym, by Poznań rozwijał się w dobrym kierunku. Żeby nie był traktowany jak firma lub korporacja (gdzie liczą się tylko "białe kołnierzyki").

Niestety pomimo tego, że komitet My-Poznaniacy zdobył blisko 10% poparcia (w wyborach do rady miasta), to nie przełożyło się to na, chociażby jeden, mandat radnego (kłania się ordynacja wyborcza, która preferuje duże komitety; PO kiedyś obiecała okręgi jednomandatowe w wyborach samorządowych, ale jak widać łatwo jest rzucać hasła, gorzej kiedy trzeba to zrealizować).

A tylko taka ordynacja gwarantuje, że będzie można wybrać ludzi, którzy nie robią z gęby cholewy.

Wydrukowałem sobie programy wyborcze poszczególnych kandydatów na prezydenta Poznania. Zamierzam "rozliczyć" tego kandydata, który wygra, z jego obietnic. Niestety wszystko wskazuje na to, że w Poznaniu zostanie po staremu (chyba, że zdarzy się cud i Poznaniacy obudzą się wreszcie z letargu; co prawda alternatywa jest prawie lustrzanym odbiciem obecnego prezydenta, ale naszemu miastu przypada się jakakolwiek zmiana).

czwartek, 18 listopada 2010

Kto rano wstaje...

Zmieniłem znacząco swój tygodniowy rozkład jazdy. 5.00 rano pobudka. 6.00 Nautilus. 2x zestaw ćwiczeń siłowych, 2x bieżnia mechaniczna, 2x trening biegowy na zewnątrz.

Wczoraj był dzień "siłowy". Przerzuciłem kilka ton żelastwa (rękami i nogami) ;-). Na koniec sauna (to lubię najbardziej; 10 minut w saunie i baterie naładowane na prawie cały dzień).

Wieczorem porcyjka emocji związanych z naszą, polską, kopaną :-D. Fajnie, że R. Lewandowski, po powrocie do Poznania, znowu pokazał się z b. dobrej strony (2 bramki). Trochę żałuję, że nie poszedłem na ten mecz. No, ale co się odwlecze, to nie uciecze...

wtorek, 16 listopada 2010

Koniec laby ;-)

Od dzisiaj zaczynam 20-tygodniowy trening pod półmaraton w Poznaniu (3 kwietnia 2011). Znalazłem coś takiego: http://www.laufszene.de/Training/Trainingsplaene/Halbmarathon/Training%20HM%20in%201_45.htm i spróbuję to zrealizować.

Do tego wplatam 2 dni na wzmocnienie mięśni (siłownia), a także gimnastykę siłową (wg guru JS).

Dzisiaj zrobiłem 10 km w tempie 5:46/km, średnie tętno 137 bpm (czyli spokojny I zakres). Wieczorkiem dołożyłem zestaw 8 ćwiczeń (patrz książka J. Skarżyńskiego "Biegiem przez życie"). Zapału mam dużo. Zobaczymy czy wystarczy na te 4, zimowe, miesiące.

piątek, 12 listopada 2010

Debiut

W ostatnią sobotę zadebiutowała moja żona. To był jej pierwszy zorganizowany bieg. II GP Poznania, 5 km wokół Rusałki. Pogoda niesprzyjająca; tym bardziej byłem zaskoczony, że nie zniechęciło to mojej żonki.

Jak na pierwszy raz to wynik całkiem przyzwoity: 31:28, miejsce 368, 79 jako kobieta, 17 w kategorii K30 (co ciekawe pobiegła prawie "setka" pań, co daje ok. 25% udział).

Poniżej wbieg na ostatnią prostą (fotka z galerii T. Mantasa):

II GP Poznania - Agnieszka

środa, 3 listopada 2010

Siła guru

Czytam obecnie "Biegiem przez życie" Jurka Skarżyńskiego (to taki guru od biegania) i czym bardziej się zagłębiam w lekturę, tym więcej uświadamiam sobie jak wiele różnych czynników ma wpływ na nasz biegowy rozwój.

Jednym z takich czynników jest siła biegowa. JS zwraca na to szczególną uwagę i pewnie ma rację. M.in. dlatego zapisałem się na siłownię. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować zimowy plan "siłowy" i w przyszłym roku przełoży się to na wynik.

wtorek, 2 listopada 2010

Na początku było ...słowo

1 listopad, poniedziałek, pierwszy dzień miesiąca i początek tygodnia. Dobry czas, aby zacząć ;-). Chciałbym przekazać tutaj to, co mi w duszy gra. Wiem, że to nie jest łatwe, ale spróbuję.

Od ponad roku biegam. Mam za sobą już pierwszy maraton, co jeszcze rok temu wydawało mi się nierealne. Wtedy (w 2009 roku) byłem tylko kibicem i zazdrościłem tej całej masie ludzi, że oni biegną, walczą i wygrywają. Obiecałem sobie, że też spróbuję i w tym roku się udało :-). Zostałem maratończykiem, poczułem tę moc i teraz chcę więcej ;-).

Na początek tyle. W miarę upływu czasu odkryję więcej.

Skoro tytuł bloga nawiązuje do filmu "Forrest Gump" to dodam jeszcze, że bardzo lubię ten cytat: My momma always said, "Life was like a box of chocolates. You never know what you're gonna get.", który doskonale oddaje to co nas w życiu spotyka.

Nasze życie to takie pudełko czekoladek. Zapraszam do skosztowania ;-).