No tak, czasami trzeba sobie zrobić przerwę ;-). Po pierwsze: czułem się wypalony. Po drugie: wiosna wreszcie się rozkręca. Po trzecie: trzeba było zrobić nowe plany i ustawić priorytety.
Najpierw podsumuję I tydzień nowego planu.
Założenia były następujące: 26 km - to kilometraż. Wykonanie: 28,2 km, czyli nawet na górkę. Ten tydzień to był tydzień po starcie w półmaratonie i dobrze się złożyło, bo trochę odpocząłem od szybkiego biegania. Przydał się taki okres relaksacyjny.
II tydzień
Kilometraż do "wykulania": 46 km. Wykonanie: 45,8 km, czyli prawie w normie.
W sobotę, 16 kwietnia - zamiast dychy był start w GP Poznania na 5 km (Rusałka) i życiówka - 23:27. Do pełni szczęścia brakuje niecałych 30 sekund (to cel na ten rok na tym dystansie). Bieg dobrze rozegrany taktycznie, choć jeszcze trochę brakuje mi szybkości.
III tydzień
Kilometraż do zrobienia: 48 km. Wykonanie: 28,6 km. Wypadły dwa treningi (w czwartek i sobotę). Mam nadzieję, że to był wypadek przy pracy. W czwartek byłem wykończony, w sobotę się zgapiłem (mogłem inaczej zorganizować ten dzień). Co było, a nie jest - nie pisze się w rejestr.
W niedzielę zaliczyłem sympatyczne bieganie po lesie w okolicach Wągrowca. Po biegu bolały mnie stopy, ale następnego dnia już ich nie czułem. To chyba efekt DOMS?!
Szyszki i korzenie swoje zrobiły ;-). Jakoś nie mogę się przekonać do takiego biegania. Od czwartku zaczynam krosy, więc pewnie zmienię swój stosunek do pagórków i leśnych duktów.
Grido zapraszam do Lasku Marcelińskiego na górkę crossową - 700 metrów, które potrafi zmęczyć; jeśli masz chęć, ochotę i moce przerobowe to pisz/dzwoń/wysyłaj gołębia
OdpowiedzUsuńcorvus
Corvus - ze mną jest jeden problem: krosy przypadają mi na czwartek i raczej będę biegał świtem, więc pewnie pozostaje Malta :-(. Ale jeśli zdarzy się popołudniowo-wieczorna sesja to kto wie, może skorzystam ;-)
OdpowiedzUsuń