poniedziałek, 4 kwietnia 2011

The day after

Myśli nieuczesane
Dzień po, w moim przypadku, był dniem oswajania się z "nieudanym" półmaratonem ;-). No, dobra, przeanalizowałem co tak naprawdę złożyło się na taki wynik.
Po pierwsze: długie wybiegania - za dużo razy odpuszczone; raptem 3 razy od początku roku po ok. 20 km (a w planie było 10!)- zdecydowanie do poprawki
Po drugie: za dużo biegania na bieżni w klubie, za mało na zewnątrz - no cóż, trochę z lenistwa, trochę z "wygodnictwa", a trochę z... rozsądku?!
Po trzecie: wykulane kilometry - tylko w tym roku, wg planu miało ich być 685, a było... niecałe 428 km, czyli ok. 62,5% wykonania - zdecydowanie za mało!
Po czwarte: ostatni tydzień przed startem - tylko w poniedziałek udało się zrobić mocny trening, a później miały być jeszcze trzy dni pod superkompensację - niestety ze względu na cholerny ból głowy, nic z tego nie wyszło
Po piąte: brak własnego Powerade na biegu - może w małym stopniu, ale przyczyniło się to do tego, że zamiast na utrzymaniu tempa skupiałem się na "łapaniu" picia w locie, co skończyło się odjechaniem "baloników"
Z każdej porażki lub niepowodzenia należy wyciągać wnioski i postarać się nie popełnić już błędów, które, być może, miały na to wpływ.
Tak też zamierzam zrobić i do październikowego maratonu przygotować się należycie.
Run or not run?
Powinno być dzisiaj rozbieganie, ale na tyle dobrze się czułem, a i pogoda nie zachęcała zbytnio do wyjścia na zewnątrz, że przełożyłem to na jutro.
Music is the key
Przypomniał mi się jeszcze jeden kawałek z lat 80-tych (jeszcze w nawiązaniu do niedzielnego startu):

Przeczytano
Raczej obejrzano: u Lisa zaproszeni goście, politycy, rozmawiali o zbliżającej się rocznicy katastrofy smoleńskiej. Był Brudziński, Kalisz, Jakubiak i Nałęcz. Niestety takie rozmowy są bez sensu. PiS, ze swoimi fobiami, nienawiścią na ustach, totalną krytyką wszystkiego, co nie odpowiada jedynej słusznej linii partyjnej, nie jest absolutnie ŻADNYM partnerem do JAKIEJKOLWIEK rozmowy. Nie ma najmniejszej szansy na to, żeby cokolwiek w tym temacie się zmieniło. A to co mnie martwi i czasami wręcz przeraża, to to, że nadal w Polsce dobrze się trzyma paranoja i nienawiść, cynizm i pogarda względem drugiego człowieka. I to w kraju, w którym większość przyznaje się do religii chrześcijańskiej!
Man of the day
Pan Leszek Bohl, wózkarz z Torunia, którego nie wpuszczono na metę poznańskiego półmaratonu - tylko dlatego, że organizator (czytaj: POSiR) nie zauważył, że pan Leszek ciągle był na trasie, w trakcie jak zwijano metę dla rolkarzy i wózkarzy. No cóż, ostatnie działania POSiR-u (a w szczególności pana Rajewskiego) są co najmniej kontrowersyjne. Z wielu stron słychać głosy, że Poznań zaczyna odstawać od reszty, jeśli chodzi o organizację masowych biegów. Szkoda, że organizator nie potrafi wsłuchać się w krytykę i wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość. Bez tego nie ma dobrego rozwoju, a podobno Poznań know-how? Czy aby na pewno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz