Myśli nieuczesane
Już w sobotę Maniacka Dziesiątka i moja próba zrobienia wyniku poniżej 49 minut. W związku z tym, zmodyfikowałem trochę dzisiejszy mój trening. W planie miałem 2x5 km w tempie 4:58/km z przerwą 10-minutową pomiędzy. Zrobiłem tak: pierwszą "piątkę" pobiegłem 5:00/km, później 10 minut szybkiego marszu i druga "piątka" w tempie 4:45/km. Udało się taki trening zrobić, ale nasunęły się pewne wątpliwości. Czy uda mi się przyspieszyć po 5 km, gdzie przecież nie będzie przerwy na dojście do siebie? I czy nie lepiej pobiec na początku w tempie 4:55/km, a później przyspieszyć do 4:50/km i w efekcie da to ten sam wynik, a różnica nie jest taka drastyczna? I tak chyba spróbuję w sobotę.
Run or not run?
Był speed, oj był. Dawno się tak nie spociłem. Co ciekawe: druga piątka, szybsza o 15 sekund na kilometr nie dała mi tak popalić jak pierwsza. Zakładane tętno miało się mieścić w przedziale 90-95% HRmax, czyli 167-176 bpm. Tymczasem średnie tętno wyszło... 149 bpm! Podczas pierwszej piątki praktycznie nie przekroczyłem 150 bpm. Dopiero w drugiej wszedłem na wyższy pułap i maksymalnie doszedłem do... 159 bpm, co oznacza, że nie dobiłem do dolnego zakładanego zakresu. Jest dobrze, a może być jeszcze lepiej. Oby tylko sił starczyło!
Music is the key
Dzisiaj trochę patriotyzmu lokalnego, czyli "Ezoteryczny Poznań":
Przeczytano
Bardzo fajny blog odkryłem: Zapiski z Granitowego Miasta. Dużo świetnych tekstów, które czyta się z przyjemnością.
Do tego kolejna dawka Runner's World-a i tekst o Zdzisławie Krzyszkowiaku.
Woman of the day
Czy ktoś ją pamięta: Sabrina Salerno. A ta piosenka była kiedyś wielkim hiciorem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz