niedziela, 13 marca 2011

Stopo, pozwól... biegać!

Myśli nieuczesane
Po życiówce przyszła pora na nadrabianie zaległości treningowych. Jeszcze wczoraj myślałem, że z niedzielnego biegania będą nici. Prawa stopa, a w zasadzie pięta, nawalała, że hej ;-). Ale masaż i Naproxen złagodziły ból i rano okazało się, że nie jest najgorzej. Czyli damy radę. A do przekulania 25 km. O 10-ej meldujemy się z moją żoną na Malcie i ruszamy z tym koksem. Pierwsze kółko i wątpliwości powróciły. Biec, czy też dać sobie spokój? Biegnę. Na drugim kółku pięta trochę odpuściła. Po trzecim kółku (wyszło 16,5 km) jest decyzja: oszczędzam nogę, bo za tydzień Maniacka i szansa na kolejną życióweczkę.
A pogoda dzisiaj była cudna. Pół Poznania wyległo na Maltę ;-). W tej masie, cała masa biegaczy, ale także cykliści, rolkarze, piechurzy i spacerowicze.
Moja żonka też zrobiła trzy kółka, co dobrze rokuje przed półmaratonem w kwietniu (co prawda trochę marudzi, że nie da rady, ale skąd my to znamy?)
Run or not run?
Tradycyjnie, przy outdoor-owych treningach wrzucam zapis z Garmina:

Zakładane tempo miało wynosić 6:15/km. Wyszło troszkę szybciej 6:10/km (po wczorajszym "sprincie" na 5 km trudno było biec wolno ;-)). Za to tętno było już w zakładanym przedziale 70-75% HRmax (137 bpm), choć efektywnie to było raczej około 140 i troszkę powyżej.
Music is the key
Na kolejny trening nie wziąłem empetrójki. Zabieg świadomy, choć nie wiem, czy dzisiaj by się nie przydała. Jestem fanem produkcji telewizyjnych takich jak xFactor (w ogóle lubię, kiedy zwykli ludzie objawiają się w takich programach; a trzeba przyznać, że w Polsce mamy całą masę "cichociemnych zdolniachów").
Wrzucam link do jednego z nich:

Nie jest Polakiem, ale mieszka w Polsce i zachwycił mnie tym "czarnym" głosem (zresztą nie tylko mnie).
Przeczytano
Skończyłem "Księgę urwisów". Fajna lektura, ale trochę razi ideologiczny język minionej epoki. Zdecydowanie wolę literaturę i pisarzy, którzy nie wplatają w tego rodzaju twórczości (a przypomnę, że to książka dla młodzieży) wątków politycznych.
Co prawda trzeba wziąć pod uwagę czas i okoliczności kiedy ta książka została napisana (http://pl.wikipedia.org/wiki/Ksi%C4%99ga_urwis%C3%B3w), ale jakoś to mnie trochę razi mimo wszystko.
Tym bardziej, że osoba autora jest w jakimś stopniu "odklejona" od tej rzeczywistości. Wystarczy poczytać notkę biograficzną na Wikipedii.
Nie zmienia to faktu, że do innych książek pana Edmunda i tak wrócę :-).
Woman of the day
Jakoś mi umknęło ostatnio, a przecież to wielka aktorka była: Irena Kwiatkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz