Myśli nieuczesane
O ile wczoraj było ciężko, o tyle dzisiaj było... słabo ;-). Tzn. skończyło się tym, że nie poszedłem na trening. Ale po kolei. W planie miała być wolna "dwunastka", czyli 12 km w tempie 6:00/km. Ponieważ pogoda piękna, to zaplanowałem ten trening na późne popołudnie-wieczór. A tymczasem po powrocie z pracy głowa zaczęła mnie boleć, więc postanowiłem się przekimać z godzinkę. No i już nie wstałem :-(.
Run or not run?
No i jedna wielka klapa. Zero, czyli null.
Music is the key
Sporo ostatnio było nawiązań do lat 80-tych, a szczególnie roku 1984. Dlatego dzisiaj kolejny odcinek tego minicyklu:
Niektórzy twierdzą, że Marek to lepsza wersja pewnego Francuza ;-).
Przeczytano
Nie miałem ochoty na żadną lekturę :-(. Obejrzałem za to, chyba w akcie desperacji, mecz naszych kopaczy z Grecją. I żałuję, bo to było strasznie nudne widowisko.
Man of the day
Michał Żewłakow - 102-krotny reprezentant kraju, zakończył dzisiaj karierę. Jeden z nielicznych piłkarzy, których słuchało się z przyjemnością. Miał momenty świetne i gorsze (jak każdy), ale trzeba mu oddać, że to jedna z najlepiej wykształconych osób w tym środowisku (co częste wcale nie jest, ostatni choćby przykład Balotellego). Szkoda, że odchodzi w tak mało przyjemnych okolicznościach (konflikt z trenerem Smudą).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz