Myśli nieuczesane
Po trzech dniach laby wreszcie powrót do biegania. A w zasadzie truchtania. Co prawda dostałem "opeer" od żony, że coś co dla niej jest tempem prawie normalnego biegu ja nazywam spacerem. A z rzeczy "nieuczesanych" to bardzo mnie zdziwił wpis Corvusa pod jedną z ostatnich notek, że jeszcze nie zdążyłem zamieścić kolejnej ;-). Chłopaki - obiecuję się poprawić :-D.
Run or not run?
Run, run, a raczej very slow running. W planie było 10 km w tempie 8:00/km na tętnie poniżej 120 bpm. Średnie na bieżni wyszło 116 bpm i było naprawdę bardzo rekreacyjnie.
Music is the key
Chyba już kiedyś wrzuciłem ten kawałek, ale bardzo go lubię, więc daje dla przypomnienia raz jeszcze:
Przeczytano
"Tajemnicy zielonej pieczęci" ciąg dalszy. Akcja nabiera tempa. Niestety braki czasowe pozwalają na 2-3 rozdziały dziennie.
Man of the day
No, nie mam dzisiaj wątpliwości: Carmelo Anthony (Pan MeloKnick). Męczył, męczył i wymęczył. Kolejny niespełniony "dreamer" ;-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz