niedziela, 27 lutego 2011

Niedziela będzie dla nas

Myśli nieuczesane
Razem z żoną, od jakiegoś już czasu, w niedziele razem jeździmy na Maltę. Żonka biega swoje, ja męczę mój plan na półmaraton. Dzisiaj miałem do wyboru: 10 km w tempie 4:51/km albo 15 km w tempie 5:15/km. Po wczorajszym starcie na 5 km, które przebiegłem właśnie w granicach 5:00/km, stwierdziłem, że zrobię ten dłuższy dystans. Pogoda w miarę, tylko niestety wiatr. Rozgrzewka, Garmin ustawiony, w drogę! I na dzień dobry: ZONK! Prędkość przelotowa miała się mieścić w widełkach 5:30-5:00/km. Tymczasem po 200 m pod cholerny wiatr wiedziałem już, że nic z tego. Nie byłem w stanie utrzymać tempa i jednocześnie łapać miarowego oddechu. Poczekałem chwilę na żonę i zmodyfikowałem trening na relaksacyjny. Wolałem towarzyszyć żonce, niż zawalić trening w ogóle. Zrobiliśmy razem dwa kółka i moja żona mnie zaskoczyła, bo stwierdziła, że biegnie dalej. Ja stwierdziłem, że poczekam w samochodzie. I tym oto sposobem moja żona zrobiła więcej kilometrów niż ja. Brawo dla tej Pani!
Run or not run?
Niecałe 11 km w tempie 7:20/km, ale ostatni kilometr - trzy żwawe przebieżki (w okolicach 4:30-4:15/km). Poniżej szczegóły z Garmina:

Music is the key
Dzień minął mało muzycznie. Za to więcej filmowo. Najpierw z młodszą córką obejrzeliśmy "W pustyni i w puszczy" (wersja z 2001). Subiektywnie stwierdzam, że wersja z 1973 roku bardziej mi się podobała.

Wieczorem obejrzeliśmy jeszcze niezły film rosyjski, "9 kompania" o wojnie afgańskiej, a w zasadzie jej końcu (akcja zaczyna się mniej więcej od połowy 1988, a kończy w lutym 1989). Film oparty na prawdziwych wydarzeniach jest wstrząsającym zapisem bezsensu tej wojny. Polecam, warto zobaczyć!

Przeczytano
Ciąg dalszy "Solaris". Trochę ciężka ta książka. Do łatwych w każdym razie nie należy.
Man of the day
Padło na Wojtka Szczęsnego. Szkoda mi go trochę, ale z drugiej strony dobrze, że otrzeźwienie przyszło tak szybko. Ogłaszanie go kandydatem na najlepszego bramkarza świata było chyba przesadą. Musi minąć jeszcze kilka ładnych lat, a takich sytuacji jak ta z dzisiejszego finału Curling Cup nie można wykluczyć. To jest po prostu integralna część futbolu. W ogóle piłka nożna to gra błędów. Zobaczymy co się będzie działo za tydzień w Barcelonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz