środa, 16 lutego 2011

Kiedy zmęczenie dopada

Nie lubię, kiedy muszę zmieniać z góry zakładany plan treningu. Dzisiaj niestety to miało miejsce. Ze względu na urlop współpracownika nie mogłem rano pojechać do Nautilusa. W planie była "piętnastka", ale wolno (6:30/km), czyli prawie dwie godziny treningu, a o 8-ej musiałem być już w pracy.
Przełożyłem więc trening na popołudnie i to był błąd. Po pierwsze: dzisiaj w Poznaniu wiało dość mocno. Odczuwalna temperatura na zewnątrz dużo niższa niż na termometrze (tak na oko, to pewnie z -10 stopni).
Dlatego wymyśliłem, że pojadę do klubu popołudniu. Niestety po pracy i dotarciu do domu - padłem. Zmogło mnie i dałem sobie spokój. 2 godziny drzemki i organizm się zregenerował.
A za chwilę Wojtek Szczęsny będzie próbował zatrzymać Barcę. Ale serce mam rozdarte, bo od zawsze kibicuję Barcelonie. Uwielbiam piłkę w ich wykonaniu. Xavi, Iniesta, Messi - oglądanie ich to czysta przyjemność.

Aha, zapomniałem napisać, że posty z blox-a przeniosłem tutaj (patrz archiwum: listopad i grudzień 2010).

No i zatrzymał ;-). W sumie, to sami się zatrzymali. Messi miał "setkę". Za dużo było tym razem nieefektywnego "klepania". Kanonierom trzeba oddać, że bardziej się starali i zasłużenie wygrali.
W rewanżu liczę na magię Camp Nou.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz