Dzisiaj udało się pobiec wolno i długo. I co najważniejsze - bez poważnych kryzysów. Mimo nasilającego się wiatru. Zgodnie z rozkładem jazdy - 22 km (4 pełne kółka ma Malcie). W czasie 6:00/km (wyszło 6:01/km, czyli idealnie), na zakładanym tętnie 130-139 bpm (wyszło 141 bpm, czyli prawie idealnie). A dzisiejszy trening dostarczył całej masy endorfin, mitochondriów i czego tam jeszcze.
Szczegóły jutro.
Najpierw zapis z Garmina:
Na Malcie byliśmy (razem z żoną) około 10-ej. Pogoda prawie idealna. Niestety wiał dość silny wiatr, który na dodatek z każdym kolejnym kółkiem nasilał się. Ostatnie 5 km to była już prawdziwa walka (w zasadzie tylko "pierwsza" połowa tego dystansu; druga była już z wiatrem). Widać to dobrze na wykresie tętna i prędkości.
Przyznać muszę, że pomimo tych drobnych niedogodności, biegło mi się bardzo dobrze. Celowo nie wziąłem empetrójki i delektowałem się biegiem. Nic mnie nie bolało i nie czułem zmęczenia. Oby tak dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz