Mógłbym powiedzieć: dzień jak codzień. O 5 rano wstałem. Razem z żonką pojechaliśmy do Nautilusa. Dzisiaj miałem w planie godzinnego Fartleka, czyli zabawę biegową. Wybrałem następujący wariant:
10 minut truchtu (tempo 8:00/km) na rozgrzewkę. Następnie odcinki malejące czasowo, ale ze zwiększoną prędkością. I tak:
1) 6 minut w tempie 4:37/km, przerwa 6 minut w truchcie (cały czas trzymałem prędkość 8:00/km)
2) 5 minut w tempie j.w., przerwa 5 minut j.w.
3) 4 minuty w tempie j.w., przerwa 4 minuty j.w.
4) 3 minuty w tempie 4:27/km, przerwa 3 minuty j.w.
5) 2 minuty w tempie j.w., przerwa 2 minuty j.w.
6) 1 minuta w tempie 4:17/km, przerwa 1 minuta j.w.
Średnie tętno dla całości wyszło 137 bpm, przy maksymalnym na poziomie 161 bpm. Założenie było takie, aby odcinki "szybkie" robić na tętnie w przedziale 85-90% HRmax, czyli ok. 157-167 bpm. Z analizy treningu w moim Garminie wynika, że cel został osiągnięty.
Niestety Weider idzie dzisiaj w odstawkę, ze względu na to, że siedzę jeszcze w pracy i nie wiem, o której zląduję w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz