Nowy Rok zacząłem... i wcześnie i późno ;-). Wcześnie, bo wiadomo: o północy lampką szampana, a późno bo... wstałem dopiero po 13-ej. Już dawno nie pamiętam, żeby udało mi się przespać blisko 10 godzin! Ponieważ dzisiaj sobota, to mieliśmy z żoną w planach trening. Moja żonka 5 km (przygotowuje się do półmaratonu w kwietniu). U mnie w planach było 7 km w tempie 6:30/km na tętnie 120 bpm. Podjechaliśmy samochodem do Parku Sołackiego i po rozgrzewce w drogę. U mnie wyszły 4 kółka (bardziej zewnętrzne, więc pętla miała ok. 1,8 km). Moja żonka zrobiła 3 mniejsze kółka. Czasowo wyszło prawie to samo. Niestety warunki (wiatr i mokry śnieg) sprawiły, że moje średnie tętno wyniosło 138 bpm. Prędkość natomiast udało się osiągnać prawie idealnie (6:33/km)
Tutaj profil trasy i zapis z mojego Forerunnera:
Słuchając muzyki podczas biegu wyłapałem takiego kwiatka:
Przypomniały mi się "stare" czasy. Piosenka z 1985 roku, człowiek miał wtedy 14 lat. Koniec podstawówki. Szalone lata 80-te. Taaak, to były czasy.
Wieczorkiem obejrzeliśmy Precious, kontrowersyjny film z 2009 (dwa Oskary, 6 nominacji). Warto obejrzeć.
No i pozostał mi jeszcze Weider. Pierwszą serię skończyłem przed rozpoczęciem pisania.
Drugą zaczynam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz