Biegowo ten dzień znowu stracony. Zaczął się o 6 rano. Nastawienie miałem bojowe. Po pracy, około 17-ej miałem wybiec na 2 godzinki. Dzisiaj w planie było 15 km w rekreacyjnym tempie 8:00/km, na niskim tętnie (poniżej 120 bpm). Niestety praca zweryfikowała moje zamierzenia. Problemy związane z aktualizacją systemu i jego dostosowaniem do nowych stawek VAT spowodowały, że psychicznie czułem się wypalony. Do tego doszło zmęczenie fizyczne (chyba dopiero dzisiaj odczułem 19 intensywnych godzin w środę). Bolały mnie plecy i... poległem.
Jutro, razem z żoną, wybieramy się na GP Poznania (5 km wokół Jeziora Rusałka).
I mimo, że warunki pewnie będą ciężkie (ze względu na odwilż), to i tak nie mogę się już doczekać. Choćbym miał się zapadać po kostki w kałużach, to i tak czuję, że będzie to ożywcze dla mojego ciała a zwłaszcza ducha.
A za chwilę dokończę ostatnią serię Weidera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz