Niestety zebrało się trochę zaległości :-(. Muszę się bardziej przyłożyć do systematycznego pisania. Po kilku dniach ciężko wracać do tego, co danego dnia się czuło i myślało, nie wspominając o subiektywnych odczuciach podczas treningów.
Dlatego te kilka treningów opiszę krótko i treściwie.
Wtorek, 23 listopada, 10 km na bieżni w tempie 5:46/km, czyli razem wyszło ok. 57:30. Średnie tętno - ok. 138 bpm (idealnie w zakładanym 139-148)
Czwartek, 25 listopada, 10 km na bieżni w tempie 5:15/km, czyli razem wyszło ok. 52:30. Niestety bez pulsometru (pożyczyłem żonie ;-)), zakładane tętno miało się mieścić w przedziale 157-167 bpm. Z bardzo subiektywnego odczucia wydaje mi się, że mieściłem się znacząco poniżej tego przedziału.
Sobota, 27 listopada - miał być trening: 12 km w tempie 6:30/km na tętnie 120 bpm, czyli bardzo spokojne tempo regeneracyjne. Niestety po piątkowej imprezie (50-tka Wojtka) nie byłem w stanie się zmusić do wysiłku ;-). Pierwszy raz wypiłem ok. 1,5 butelki wina (pani z obsługi, w klubie Pieprz i wanilia, ciągle dolewała mi do kieliszka). Rano co prawda nie miałem objawów kacowych, ale byłem jakiś nieswój ;-D.
Niedziela, 28 listopada - miało być 20 km w tempie 6:00/km w zakresie 130-139 bpm, a zrobiłem 15,7 km (Malta) w tempie 5:56/km ze średnim tętnem 141 bpm. Niestety pogoda w trakcie treningu się popsuła (zaczął wiać dość silny wiatr) i ostatniego kółka już nie zrobiłem. Poza tym odezwało mi się biodro i wolałem nie ryzykować.
Wtorek, 30 listopada, 15 km w tempie 8:00/km na tętnie 120 bpm (wszystko idealnie). Pierwszy raz biegłem 2 godziny na bieżni. Przygotowałem sobie wcześniej MP3, ale zapomniałem go w końcu wziąć ;-).
Czwartek, 02 grudnia, 8 km na bieżni w tempie 5:46/km na tętnie 140 bpm (zakładane miało być w zakresie 139-148 bpm). Razem wyszło ok. 45 minut.
To tyle jeśli chodzi o zaległości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz